niedziela, 18 sierpnia 2013
Koniec
Tak właśnie mam zamiar zakończyć działanie tego bloga. Ten parring wydaje mi się bez przyszłości po za tym nie mam czasu na dalsze prowadzenie tej stronki, pozdrawiam!
Opowiadanie 12 ~ Beginning of the End.
Luna wędrowała samotnie po korytarzach szkoły i rozmyślała o przegranym meczu. Jutro chciała spotkać się z Draconem, żeby wyjaśnić parę spraw i raz na zawsze zakończyć ten związek.
Nazajutrz Lunę obudziło ciepłe słońce i sowa Eroll prawdopodobnie z listem od Ginny. Otworzyła okno i odpięła list z nóżki sowy, następnie przeczytała:
Nazajutrz Lunę obudziło ciepłe słońce i sowa Eroll prawdopodobnie z listem od Ginny. Otworzyła okno i odpięła list z nóżki sowy, następnie przeczytała:
Droga Luno!
Dziękuję za pocieszenie. Po wczorajszej porażce nie czułam się za dobrze, a zwłaszcza, że to nawet nie Twoja wina, a ja się na Tobie wyżyłam. Co u Ciebie? Za niedługo święta chciała byś pojechać do mnie na wigilię? Była bym zadowolona, pozdrawiam!
Ginny.
Zakończyła czytanie listu i pogrzebała z kopercie w nadziei, że znajdzie coś jeszcze, ale bez skutku. Odłożyła list na nocną półkę i poszła się umyć oraz przebrać. Wróciła do dormitorium dziewcząt, wzięła torbę i poszła do Wielkiej Sali. Jak zwykle była tam pierwsza i czekała na śniadanie. Nie długo czekała aż cała sala zapełniła się uczniami. Jak zwykle na śniadanie zjadła tylko pudding i herbatę. Zobaczyła, że przy stole Slytherinu siedzi Pansy klejąca się do Draco. Nie poczuła ani kłucia ani przewrotów w żołądku to mogło znaczyć, że nie czuje do niego tego co kiedyś. Po lekcji eliksirów ze Slytherinem poczekała przed salą na Dracona. Gdy w końcu wyszedł pociągnęła go bezlitośnie za szatę do pustego korytarza.
- Musimy sobie coś wyjaśnić - wycedziła przez zęby.
- Co takiego? - zapytał wyraźnie zaskoczony.
- Nie zauważyłeś, że to jest dziwne?
- Co?
- Patrz do czego to doprowadziło. Nie wydaje Ci się to dziwne, że Ty i ja, no ten... - powiedziała zawstydzona i zniecierpliwiona Luna. - Ty należysz do zupełnie innego świata! Musimy to zakończyć to jest idiotyczne.
- Co ma w znaczeniu jacy jesteśmy? Ważne jakimi uczuciami się darzymy - odpowiedział Draco.
- Ja właśnie żadnym uczuciem Cię nie darzę, to nie oczywiste? Wróćmy do poprzedniego trybu życia.
- Chyba Cię rozumiem - powiedział z grymasem na twarzy.
- Zapomnę o Tobie Ty o mnie i wszystko wróci na miejsce. I tak to co się wydarzyło było chore. Dzięki za tamte dni, powodzenia Draco - poklepała go lekko po ramieniu i odeszła.
- Musimy sobie coś wyjaśnić - wycedziła przez zęby.
- Co takiego? - zapytał wyraźnie zaskoczony.
- Nie zauważyłeś, że to jest dziwne?
- Co?
- Patrz do czego to doprowadziło. Nie wydaje Ci się to dziwne, że Ty i ja, no ten... - powiedziała zawstydzona i zniecierpliwiona Luna. - Ty należysz do zupełnie innego świata! Musimy to zakończyć to jest idiotyczne.
- Co ma w znaczeniu jacy jesteśmy? Ważne jakimi uczuciami się darzymy - odpowiedział Draco.
- Ja właśnie żadnym uczuciem Cię nie darzę, to nie oczywiste? Wróćmy do poprzedniego trybu życia.
- Chyba Cię rozumiem - powiedział z grymasem na twarzy.
- Zapomnę o Tobie Ty o mnie i wszystko wróci na miejsce. I tak to co się wydarzyło było chore. Dzięki za tamte dni, powodzenia Draco - poklepała go lekko po ramieniu i odeszła.
piątek, 2 sierpnia 2013
Opowiadanie 11 ~ Poległa drużyna.
- Kafla przejmuje Demelza z drużyny Gryfonów i szybuje w stronę obręczy Ślizgonów! Weasley unika zderzenia z Cassisem, zawzięcie walczy o kafla! Demelza podaje kafla Weasley, Weasley bierze zamach iii....! - mówił podniecony Lee Jordan. - Miles Bletchey obronił! Podaje kafla Adrianowi.Luna uważnie śledziła każdy ruch graczy. Minęły dwie godziny meczu, Ślizgoni prowadzili.
- Zanosi się na zwycięstwo Ślizgonów. - powiedział załamany Lee.
Harry zawzięcie szukał Znicza, spojrzał raz jeszcze na wynik: Gryffindor - 30 pkt. Slytherin - 90 pkt. Poczuł kamień na sercu, wiedział że teraz wszystko zależy od niego, całe zwycięstwo Gryfonów. Gra zaczęła być brutalna, wszyscy zaczęli grać agresywnie. Harry spojrzał na tabelę: Gryffindor - 60 pkt. Slytherin - 90 pkt. Nagle rozległ się gwizdek.
- Wygrał Slytherin! - zawołała pani Hooch. Harry nie wierzył, rozejrzał się nerwowo po boisku i zobaczył Draco'na ze Zniczem w ręce. Luna w głębi duszy szczęśliwa, ale sercem i duszą wspierała Gryfonów, była załamana ich przegraną. Rzuciła spojrzenie w stronę Ginny, zobaczyła tylko skrawek jej rudych, pięknych włosów, wybiegła z boiska. Luna rzuciła się w pogoń za Ginny, lecz zatrzymał ją Draco, zadowolony ze zwycięstwa.
- Zwyciężyliśmy! Dlaczego się nie cieszysz? WYGRALIŚMY! - powiedział Draco, podnosząc Lunę.
- Muszę iść po Ginny! Proszę, puść mnie! - oświadczyła Luna próbując wyrwać się w objęć Malfoy'a.
- Po co? Do tej zdrajczyni krwi? - zakpił Draco.
- NIE WAŻ SIĘ TAK O NIEJ MÓWIĆ! - ryknęła Luna i odepchnęła Draco z całej siły, że o mało nie upadł.
- Luna, co jest? - zawołał Malfoy, za Luną, która zdążyła uciec. Szukała po korytarzach i wołała jej imię. Znalazła ją w Wielkiej Sali, płaczącą i wściekłą.
- Ginny...!
- NIE NIE DAM WAM LEKCJI JAK GRAĆ TAK OKROPNIE JAK JA! - ryknęła Ginny wściekła i zapłakana.
- Ginny, nie o to chodzi...chciałam...chciałam Cię pocieszyć. - powiedziała zszokowana Luna, lekko smutna.
- Nie jesteś ze swoim Dracusiem? Przecież jest zwycięzcą, sama mi mówiłaś, że coś między wami jest więc leć do niego! - zawyła zapłakana Ginny.
- On...on...nie ciekawi mnie on, ważniejsi są przyjaciele... - powiedziała Luna. - To... to ja nie przeszkadzam... - powiedziała pełna zrozumienia.
- Przepraszam! Przepraszam... jestem załamana, jak mogliśmy nie wykorzystać takiej okazji na zwycięstwo?! - zawyła ponownie Ginny.
- Będzie jeszcze mnóstwo meczów, teraz nabijajcie punkty dla domu na lekcjach, a w następnym meczu wygramy...przepraszam, wygracie. - poprawiła się Luna, przytulając Ginny.
- Dziękuję, że potrafisz mnie zrozumieć. - powiedziała Ginny po czym mocno przytuliła Lunę. Luna podała jej chusteczkę.
- Co z Draco? - zapytała Ginny szlochając.
- Pokłóciłam się z nim. - odpowiedziała obojętnie Luna.
- O co? Przecież zwyciężyli...
- Ale nazwał się "zdrajcą krwi"... - wyjąkała Luna.
- Dziękuję Luno. - podziękowała Ginny i znowu przytuliła się do Luny.
Dalszy dzień dnia, mijał dobrze, z lochów dobiegały straszliwe dźwięki, Ślizgoni świętowali. Luna była wściekła na Draco, że nawet nie przejął się tym, że jest na niego ogromnie wściekła, ale po tym wydarzeniu zrozumiała jedno...
czwartek, 1 sierpnia 2013
Opowiadanie 10 ~ Mecz Quidditch'a.
Nadszedł dzień meczu Quidditch'a, Ślizgoni przeciw Gryfonom. Luna miała dylemat, nie wiedziała komu kibicować. Malfoy był w drużynie Ślizgonów na pozycji szukającego, lecz w drugiej drużynie grała Ginny na pozycji ścigającej, Harry na pozycji szukającego oraz Ron, który był obrońcą. "W sumie dziwne by było gdybym nagle przerzuciła się na Slytherin, po tych trzech latach kibicowania Gryfonom. Ech, muszę rozczarować Draco, choć w głębi duszy będę z nim." rozmyślała Luna i rozwiązała swój mętlik. Spojrzała na zegar ścienny zawieszony nad drzwiami do dormitorium czwartoklasistek, wybiła godzina siódma trzydzieści. Luna pozbierała się, wzięła torbę rozczesała swoje piękne blond włosy i wyszła z pokoju wspólnego Krukonów. Gdy schodziła po schodach zauważyła Ginny, Luna zauważyła w wyrazie jej twarzy mieszane uczucia.
- Cześć Ginny, co się stało? - zapytała Luna zbiegając po schodach i potrącając kilku uczniów, Ci wydali okrzyki oburzenia.
- A co się miało stać? - mruknęła pod nosem Ginny.
- Widzę mieszane uczucia na Twojej twarzy. - odpowiedziała Luna, lekko załamana tonem jakim Ginny do niej skierowała.
- Przepraszam Luno, ale Harry jak zwykle wpadł w tarapaty i nie wiem czy zagra na meczu, czy nie, a muszę wiedzieć czy mam go zastąpić! - powiedziała Ginny. - Ale w sumie jeżeli go zastąpię i złapie tego Znicza to będę bohaterką tego meczu, mam mieszane uczucia co do tego.
- Co się stanie to ma się stać, w tych dwóch pozycjach jesteś wspaniała i na pewno się spiszesz, a teraz idź coś zjedz, musisz mieć siły. - powiedziała przytulając ją przyjacielsko.
- Dzięki Luna, smacznego! - krzyknęła i poszła do swojego stołu. Luna usiadła przy stole dla Ravenclaw'u, i wzięła się do jedzenia, zanim profesor Dumbledore zaczął swoje przywitanie Luna kończyła śniadanie. Wzięła sobie na talerz tost z syropem i rozpuszczonym masłem na samej górze, a do tego mały kubełek puddingu, oraz szklankę kawy. Jako pierwsza opuściła Wielką Salę i udała się na boisko do Quidditch'a. Zajęła najlepsze miejsce i czekała. Aby się nie nudzić wyciągnęła niedokończoną przez siebie książkę "Omen Śmierci: co zrobić, kiedy już wiadomo, że nadchodzi najgorsze.", zaczęła czytać. Dopiero po godzinie zorientowała się, że obie z drużyn są w swoich szatniach. Odłożyła lekturę i wypatrywała członków drużyny. Nagle rozległ się głos Lee Jordana, który zaczynał mecz.
- Cześć! Witam na pierwszym meczu Quidditch'a w sezonie, dziś grają Slytherin i Gryffindor! Wyczekujemy naszych ukochanych drużyn. - i zakończył swoją wypowiedź. Nagle rozległ się ryk ze strony trybun Slytherin'u. Luna zaczęła klaskać. Kilka Krukonów i Gryfonów się popatrzyło na nią jak na wroga. Później ryknęli Gryfoni, Luna razem z nimi.
- Gracze ustawiają się na swoich pozycjach, a pani Hooch wchodzi na boisko, żeby zacząć mecz! - powiedział Lee Jordan. - Kafel wyskoczył w górę i ruszyli! - ryknął, przez mikrofon. - Kafel łapie Ginny Weasley, odbić kafla próbuje Marcus Flint! AJ! Nie udało się! Montague leci prosto na Ginny iii....! Obił kafla! Leci w stronę obręczy Gryfonów, teraz Ron Weasley pokaże na co go stać! Omija Olivera Wood'a wziął zamach iiii..... DZIESIĘĆ PUNKTÓW DLA SLYTHERIN'U! Weasley chyba się jeszcze nie obudził.
Luna wzdrygnęła, czuła szczęście i rozpacz. Krzyknęła z niezadowolenia, ale jednak klaskała. Mecz zaczął się niezadowalająca ze strony Gryfonów, każdy był ciekaw dalszej historii tego meczu.
- Cześć Ginny, co się stało? - zapytała Luna zbiegając po schodach i potrącając kilku uczniów, Ci wydali okrzyki oburzenia.
- A co się miało stać? - mruknęła pod nosem Ginny.
- Widzę mieszane uczucia na Twojej twarzy. - odpowiedziała Luna, lekko załamana tonem jakim Ginny do niej skierowała.
- Przepraszam Luno, ale Harry jak zwykle wpadł w tarapaty i nie wiem czy zagra na meczu, czy nie, a muszę wiedzieć czy mam go zastąpić! - powiedziała Ginny. - Ale w sumie jeżeli go zastąpię i złapie tego Znicza to będę bohaterką tego meczu, mam mieszane uczucia co do tego.
- Co się stanie to ma się stać, w tych dwóch pozycjach jesteś wspaniała i na pewno się spiszesz, a teraz idź coś zjedz, musisz mieć siły. - powiedziała przytulając ją przyjacielsko.
- Dzięki Luna, smacznego! - krzyknęła i poszła do swojego stołu. Luna usiadła przy stole dla Ravenclaw'u, i wzięła się do jedzenia, zanim profesor Dumbledore zaczął swoje przywitanie Luna kończyła śniadanie. Wzięła sobie na talerz tost z syropem i rozpuszczonym masłem na samej górze, a do tego mały kubełek puddingu, oraz szklankę kawy. Jako pierwsza opuściła Wielką Salę i udała się na boisko do Quidditch'a. Zajęła najlepsze miejsce i czekała. Aby się nie nudzić wyciągnęła niedokończoną przez siebie książkę "Omen Śmierci: co zrobić, kiedy już wiadomo, że nadchodzi najgorsze.", zaczęła czytać. Dopiero po godzinie zorientowała się, że obie z drużyn są w swoich szatniach. Odłożyła lekturę i wypatrywała członków drużyny. Nagle rozległ się głos Lee Jordana, który zaczynał mecz.
- Cześć! Witam na pierwszym meczu Quidditch'a w sezonie, dziś grają Slytherin i Gryffindor! Wyczekujemy naszych ukochanych drużyn. - i zakończył swoją wypowiedź. Nagle rozległ się ryk ze strony trybun Slytherin'u. Luna zaczęła klaskać. Kilka Krukonów i Gryfonów się popatrzyło na nią jak na wroga. Później ryknęli Gryfoni, Luna razem z nimi.
- Gracze ustawiają się na swoich pozycjach, a pani Hooch wchodzi na boisko, żeby zacząć mecz! - powiedział Lee Jordan. - Kafel wyskoczył w górę i ruszyli! - ryknął, przez mikrofon. - Kafel łapie Ginny Weasley, odbić kafla próbuje Marcus Flint! AJ! Nie udało się! Montague leci prosto na Ginny iii....! Obił kafla! Leci w stronę obręczy Gryfonów, teraz Ron Weasley pokaże na co go stać! Omija Olivera Wood'a wziął zamach iiii..... DZIESIĘĆ PUNKTÓW DLA SLYTHERIN'U! Weasley chyba się jeszcze nie obudził.
Luna wzdrygnęła, czuła szczęście i rozpacz. Krzyknęła z niezadowolenia, ale jednak klaskała. Mecz zaczął się niezadowalająca ze strony Gryfonów, każdy był ciekaw dalszej historii tego meczu.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
