wtorek, 16 lipca 2013

Opowiadanie 5 ~ Quidditch i lekcja Obrony przed czarną magią.

Przyszedł drugi dzień nauki w Hogwarcie. Luna obudziła się jak zwykle o 6:00 rano. Zauważyła, że zniknęły jej buty. Nie zdziwiła się, bo wiedziała, że wcześniej czy później i tak zostały by skradzione, przez żartownisiów, którzy lubią jej dokuczać. Rok temu zapewne zaczęła by ich szukać, lecz na wczorajszych lekcjach nauczyli się jak szybko przywołać do siebie różne rzeczy. Wyciągnęła różdżkę z pod poduszki.
- Accio buty. - zażądała, a po minucie jej buty wleciały przez uchylone drzwi dormitorium. Wszystkie trzy pary jej butów, były w nienaruszonym stanie. Wzięła jedną z par, szaty i poszła się umyć. Minęła godzina i Luna była umyta, uczesana lecz głodna. Wiedziała, że i tak nie ma co robić, więc poszła do Wielkiej Sali i czekała tam, aż zacznie się śniadanie. Miała całe pół godziny. Ma też parę spraw, które chciała by z kimś omówić, najchętniej z Cho, potrafiła ją zrozumieć, ponieważ tak samo jak ona była Krukonką, lecz po ostatniej wpadce w Zakazanym Lesie nie rozmawiała z nią od 48 godzin. Lecz Lunie nie sprawiało to kłopotu, ponieważ miała bliższą przyjaciółkę, Ginny Weasley. Luna usiadła przy stole dla Ravenclaw'u, i czekała na 7:30. Do sali weszła Ginny, na co oczekiwała Luna, od razu do niej podeszła i zaczęły rozmawiać.


- Cześć Ginny!
- O! Hej Luno. - Tak myślałam, że przyjdziesz wcześniej więc postanowiłam tu na Ciebie poczekać.- To miłe. Dosiądziesz się do mnie?
- Jasne.
- A gdzie jest Cho? Zawsze z nią siedziałaś.
- Jest na mnie zła za tą wpadkę w Zakazanym Lesie, a po za tym ona nie zna się na sprawach z chłopakami jak Ty.
- Czyli rozmawiamy o chłopakach?
- Tak. Zauważyłam dziwne zachowanie u Draco'na Malfoy'a.
- Zawsze był dziwny...
- Tak, ale wczoraj mnie pocieszał...wiesz może o co mu chodzi? Ty się znasz na takich sprawach.
- Albo wpadłaś mu w oko, albo chce zrobić głupi dowcip.
- To raczej chyba druga z opcji.
Luna i Ginny rozmawiały długo, nawet nie zauważyły, że sala jest pełna i za dwie minuty zaczyna się śniadanie.
- To dzięki Ginny, smacznego. - pożegnała ją Luna i poszła. Luna wzięła tylko pudding, i czekała 20 minut do końca śniadania. Gdy zegar wskazał godzinę 7:47 Luna wyszła i poszła na boisko Quidditch'a, gdzie miały się zacząć zajęcia. Zajęcia te miała z Gryfonami. Gdy wybiła 8:00, pani Hooch wyszła ze szkoły i powitała uczniów.
- Dzień Dobry uczniowie. Na dzisiejszej lekcji, będziemy uczyć się rzutów kaflem do trzech z pętli. Niech każdy pójdzie do schowka i wyciągnie po jednej z mioteł.
Uczniowie posłusznie poszli do schowka na miotły i wyciągnęli po jednej, później ustawili się w rzędzie i czekali na dalsze rozkazy profesor Hooch.
- Teraz dosiądźcie mioteł, i polećcie obok pętli, a ja tym czasem przyniosę kafla i każdy po kolei będzie rzucał w pętlę, a jedna osoba będzie bronić. Może Ty Ginny. Proszę, pierwsza wystartujesz. Na mój gwizdek, raz, dwa...trzy. - i dmuchnęła w gwizdek i wszyscy wzbili się w powietrze. Ginny była już na swoim miejscu, i czekała, aż pani Hooch da znak, że mogą zaczynać. Luna była trzecia w kolejce, ale wiedziała, że jej się nie uda, ponieważ nie była za dobra w Quidditch'u. Pani Hooch ponownie gwizdnęła, co miało oznaczać, że mogą zaczynać. Pierwszy był Harry. Harry trafił. Następna była Hermiona, która nie trafiła, a zaraz po niej Luna, która również nie trafiła, ale nie zapeszała się w tym. Cała lekcja minęła szybko i bardzo miło. Po dwóch następnych lekcjach było drugie śniadanie, na które Luna nie poszła. Zamiast do Wielkiej Sali udała się do biblioteki, gdzie musiała oddać książki, które pożyczyła na wakacje. Gdy wychodziła z biblioteki zobaczyła Draco, nie chcąc by ją zauważył, truchtem podążyła pod salę gdzie miała odbyć się Obrona przed czarną magią. Gdy zegar wskazał godzinę 12:35 wszyscy weszli do sali, i czekali na profesora Lupina. Po 5 minutach profesor Lupin wszedł do klasy i powitał uczniów.  Dziś mieli mieć lekcję z zaklęcia Petrificus Totalus, kazał im się dobrać w pary i zaczynać, a on będzie poprawiał. Draco podbiegł do Luny.
- Będziesz ze mną w parze? - zapytał uśmiechając się i przysuwając ręce do tali Luny.
- Jasne. - odpowiedziała Luna i podeszła do poduszki. - Ty pierwszy.
- Panie mają pierwszeństwo. - powiedział uprzejmie. Luna wyciągnęła różdżkę, skierowała go do Draco i krzyknęła.
- Petrificus Totalus! - Draco opadł na poduszkę, unieruchomiony. Luna od razu wypowiedziała drugie zaklęcie. - Finite! - Draco się ocknął. - Teraz Twoja kolej.
- Petrificus Totalus! - Luna opadła na poduchę. Draco zamiast ją odczarować patrzył na nią jak zamroczony.
- Draco, na co czekasz, teraz przeciw zaklęcie. - ocknął go profesor Lupin.
- Finite! - powiedział Draco i pomógł Lunie wstać. Kolejna lekcja minęła szybko i przyjemnie, Draco był szczęśliwy, że spędził tę godzinę z Luną.


1 komentarz: