wtorek, 30 lipca 2013

Opowiadanie 8 ~ "Nigdy więcej".

     Draco zamarł bez ruchu. Stał jak osłupiały, a oczy wyszły mu na wierzch.
- Słucham? - zapytał, marszcząc brwi i patrząc na Lunę wyzywająco.
- Czy coś między nami było? - powtórzyła pytanie, Luna cofając się na palcach widząc minę Malfoy'a.
- Dla mnie było. Dla Ciebie też, DLACZEGO ZADAJESZ TAKIE TĘPE PYTANIE?! - wykrzyczał Draco, podchodząc bardziej nerwowo do Luny.
- Nie musisz od razu krzyczeć. - powiedziała chowając głowę w szacie. - Proszę Cię nie utrudniaj tego, po prostu pozwól mi odejść.
- NIE! Nie pozwolę Ci odejść! Nie po tym wszystkim, nie pozwolę Ci odejść! - lecz gdy się już obrócił Luny już nie było. Luna od razu szybko pobiegła do pokoju wspólnego Ravenclaw'u, opuszczając jeszcze dwie lekcje Zielarstwa. Luna była załamana i zszokowana. Wiedziała, że Draco się zmienił, ale nie widziała, że jest taki agresywny. Poszła do dormitorium dziewczyn z piątego roku, usiadła na łóżku i chcąc jak najszybciej zasnąć wyciągnęła z szuflady szafki nocnej herbatę. Napiła się, zamknęła oczy i zasnęła.
     Obudziła się wieczorem, w dormitorium było kilka dziewczyn. Z dwoma z nich dobrze się znała.
- Która godzina? - zapytała przecierając oczy.
- Dziewiętnasta. Dlaczego nie było Cię na zielarstwie? - zapytała jedna z nich.
- Źle się czułam. Jest coś zadane?
- Tak. Wyjaśnić znaczenie Kłaposkrzeczki. - powiedziała grymasząc.
- Dziękuję, to ja lecę. - powiedziała i wybiegła z dormitorium. Poszła szybko do biblioteki po podręcznik Zielarstwa.
- Przepraszam, pani Pince! - zawołała Luna do bibliotekarki.
- Dziewczyno to biblioteka, tu się nie krzyczy. Za pięć minut będzie cisza nocna, czego chcesz? - zapytała opryskliwie, marszcząc czoło.
- Pomogła by mi pani znaleźć podręcznik z Zielarstwa? - zapytała kładąc rękę na biodro.
- Proszę za mną. - powiedziała wyciągając rękę przed siebie. - Proszę tu Twój podręcznik, a teraz uciekaj, bo jeszcze mnie skarcą za przetrzymywanie uczniów. - podprowadziła Lunę pod same drzwi, żeby mieć pewność, że nigdzie nie ucieknie, i zamknęła drzwi biblioteki.
     Gdy wchodziła na ruchome schody, zobaczyła kilka stopni niżej przechodził Malfoy z Goyle'm i Zabinim. Szybko schowała twarz za podręcznikiem z Zielarstwa, lecz na próżno.
- Ej! Luna! STOP! - krzyknął Draco. Luna szybko skierowała się na Zachodnią Wieżę do pokoju wspólnego. "Jezu, muszę stawić temu czoła, nie mogę się cały czas chować.", lecz gdy o tym pomyślała poczuła silny skurcz w brzuchu, "Ale czy to słuszna decyzja? Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy? Co ja paplam. Sama to zakończyłam...ale...ja chyba, coś do niego czuję.". Stanęła w miejscu, obróciła się i zobaczyła Draco biegnącego po schodach, zamknęła oczy i wsłuchała się w tupanie jego stóp, gdy ucichły otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą stojącą postać Malfoy'a. Złapała dwoma rękami jego twarz i go pocałowała. Poczuła ręce Draco na swojej talii. Cofnęła się i patrzyła w jego oczy.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał, szepcząc w jej ucho.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziała, i wtuliła się w niego.
- Obiecaj, że nie zrobisz tego nigdy więcej. - powiedział, przybliżając się do niej, nadal trzymając ręce w talii.
- Nigdy więcej. - i go czule pocałowała.

1 komentarz:

  1. Świetnie opowiadanie. Tylko dlaczego Luna wtedy tak go odepchnęła i nie chciała z nim rozmawiać? :)
    Pisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń